Bardzo ciężki wzmacniacz, nie tylko ze względu na to, że został stworzony głównie do „cieżkiej” muzyki :-)
Problem ze wzmacniaczem polegał na: ogólnie lekkim buczeniu, jak i samoistnym „piskaniu” przy kanale ultra, gdzie potencjometr gain był odkręcony w górę, od wartości 3,5.
Peavey, poza kiepską (zimne luty, spalony topnik wokoło) wymianą kondensatora, którego zadaniem jest filtracja zakłóceń z sieci energetycznej, nie był naprawiany, ani modyfikowany – to dobrze ;-)
Po ponownym przylutowaniu wspomnianego kondensatora zdecydowałem się:
- sprawdzić, czy żadna z taśm nie jest uszkodzona
- wyczyścić oraz zabezpieczyć wszelkie pin’y oraz styki
- wyczyścić oraz zabezpieczyć „blaszki” w podstawkach lamp
- wymienić dwie lampy 6L6GC końcówki mocy, ze względu na bardzo znaczące „naloty śmierci”
Po wspomnianych „zabiegach” usterki zniknęły. Warto także zwrócić uwagę na inne kwestie:
- Przewód zasilający – większość z nich jest stara, ze sparciałą izolacją. Często zdarza się tak, że izolacja zewnętrzna jest uszkodzona i wychodzą żyły przewodów, które na szczęście są w swojej izolacji.
Oprócz tego myślę, że nie ma sensu ryzykować porażeniem prądem elektrycznym ;-) ! - Wszechobecny kurz w cabinecie.
Jeżeli nie jesteśmy w stanie go odkurzyć odkurzaczem, to oznacza to, że w środku obudowy znajduje się wilgoć, przez która w skrajnym wypadku może dojść do zwarcia, a zwykle jest ona powodem utleniania się/korodowania: przewodów, styków oraz pozostałych elementów.